Stało się to co było nieuniknione, kartka z kalendarza się odwróciła po raz kolejny, a moje 39 przeszło w 40!!! W dzień moich czterdziestych urodzin tylko pogoda nie dopisała. Poza aurą za oknem to był wspaniały dzień, czułam się kochana, lubiana, piękna i wspaniała.
Rycząca? nieee - spełniona - tak "czterdziestka"
Mąż bardzo zadbał o to bym była zadowolona, zrobił smakowity obiad, upiekł pyszny bezglutenowy tort i podarował prezent od serca. Dzieci tego dnia też się starały i obyło się bez awantury. Ja także sprezentowałam sobie miłe chwile z wizytą u kosmetyczki i dniem z małymi przyjemnościami. Wiele osób dzwoniło i pisało do mnie by złożyć życzenia urodzinowe.
Ten dzień (podobnie jak kilka poprzednich) upłynął mi bardzo refleksyjnie. Z powodu okrągłej 40 dużo myślałam o sobie i moim życiu. I doszłam do tego satysfakcjonującego wniosku, że jestem szczęśliwa i spełniona.
Spotkałam się z tym, że kobietę w moim wieku określa się mianem "rycząca czterdziestka". Z ciekawości wpisałam teraz to określenie w Google oto kilka definicji tego hasła:
- kobieta w wieku około czterdziestu lat, która jeszcze jest atrakcyjna,
ale czując, że się starzeje, stara się wykorzystać pozostały jej czas i
zachowuje się nachalnie wobec mężczyzn
- pot. potocznie dojrzała, kobieta ubierająca i zachowująca się jak nastolatka, próbująca ukryć upływ czasu.
Jak widać określenie to ma nieco prześmiewczy i negatywny wydźwięk. I tak mi się też kojarzy - z łanią na rykowisku, która desperacko próbuje zwabić samca.
Uważam jednak, że przypisywanie czterdziestoletnim Panią zachowującym się w ten sposób takiej etykiety za niesprawiedliwe. Bo co złego jest w tym, że chcą wyglądać młodo i atrakcyjnie jednocześnie nie chcą być samotne? Nie! Tym bardziej, że o czterdziestolatku zachowującym się w ten sam sposób mówi się, że "przeżywa drugą młodość".
Nie wiem czy ktoś patrząc na mnie nazwałby mnie "ryczącą czterdziestką. Ja, choć ubieram się w dziale młodzieżowym (głównie ze względu na rozmiar) i staram się wyglądać atrakcyjnie uważam, że nie zasługuję na ten epitet.
Jestem natomiast kobietą ze sporym bagażem doświadczeń życiowych, świadomą siebie i przede wszystkim spełnioną.
Czterdziestka lepsza niż dwudziestka.
Wiele prawdy jest w powiedzeniu, że każdy wiek rządzi się własnymi prawami i ma swoje wady i zalety.
Z perspektywy lat wspominając moją młodość uważam, że teraz mam najlepszy czas. Mając lat dwadzieścia niepewnie stąpałam po początkującej dorosłości. Byłam wtedy zakompleksiona, samotna, z wielkimi marzeniami i kiepskimi perspektywami. Nawet młody wygląd nie był wtedy atutem, bo wyglądałam jak nieletnia nastolatka.
Kończąc trzydziestkę miałam już poukładane życie, lecz czułam się zagubiona w macierzyństwie i zmęczona dorosłością. Nieco zaniedbana i niemyśląca o sobie uwsteczniająca się w rozwoju "matka polka".
Dopiero gdzieś w okolicach 35 urodzin zaczęłam myśleć o sobie. Biorąc udział w rożnego rodzaju projektach zaczęłam korzystać z kursów i staży. Poszerzyłam swoje znajomości i horyzonty działań, pojawiło się coś więcej niż dom i dzieci. Polepszyło się też w moim małżeństwie, myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że dzieci mniej absorbują i mamy więcej czasu dla siebie. Po drugie otwarliśmy się bardziej na siebie, jesteśmy bardziej autentyczni wobec siebie dzięki czemu znamy siebie lepiej.
Uważam też, że pomimo "kurzych łapek" i pięciu kilo więcej wyglądam lepiej niż dwadzieścia lat temu. Dużo bardziej dbam o zdrowie i urodę, a także dobór garderoby. Nie wstydzę się przyznać, że na poprawę mojego wyglądu miały wpływ zabiegi kosmetyczne i operacja plastyczna. Mam piękny biust, który kiedyś był moim ogromnym (a raczej mini) kompleksem, makijaż permanentny i uwielbiam hybrydę na paznokciach. Jem zdrowiej, dużo mniej stosuję tzw. używek i ćwiczę jogę.
W mojej metryce zatem widzę zdecydowanie więcej plusów niż minusów.
Moje życzenia urodzinowe
Zdmuchiwać świeczki w kształcie cyfr 40 pomyślałam o tym żeby.... ciiiiiii bo się nie spełni.
Mam wiele planów i celów które chcę zrealizować. Chcę nadal się rozwijać i zdobywać wiedzę i doświadczenie w wielu zakresach. Ciągle wierzę, że mimo czterdziestu lat na karku odnajdę się zawodowo w czymś co da mi satysfakcję i pieniądze z wykonywanej pracy. Nadal chcę poznawać nowych ludzi i bywać w ciekawych i pięknych miejscach.
Przede wszystkim pragnę zdrowia, spokoju i stabilizacji życiowej. Postanawiam jeszcze bardziej o siebie zadbać, przede wszystkim "wrzucić na luz" i pozbyć się balastu stresu, który codziennie sama sobie dostarczam.
Ostatnio przeczytałam książkę "Szlag mnie trafił" autorstwa L. Grassa opisującą prawdziwą historię Pani Moniki, która w wieku 39 lat miała udar. Historia "Rudej" dała mi wiele do myślenia i otworzyła oczy na to co w życiu najważniejsze. Cieszę się, że córka w Empiku zauważyła tę książkę i zasugerowała (biorąc pod uwagę tytuł) że to jest książka dla mnie.
Kończąc mimo że, może banalnie to zabrzmi napiszę oczywistą oczywistość:
Żyjąc pamiętajmy że, życie to najcenniejszy, a zarazem najbardziej kruchy i tylko raz mam dany dar.
NIECH MOC BĘDZIE Z NAMI !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz