sobota, 11 kwietnia 2020

Uważaj czego pragniesz, bo może się spełnić.

Parę lat temu mieliśmy święta wielkanocne w śniegu i to było coś  niezwykłego, ale tak "innej" Wielkanocy jak w tym roku niewielu przeżyło. Starsze pokolenie pamięta organizowane wbrew władzom państwowym msze i długie ogonki kolejek pod sklepami. Jednak msze w pustych kościołach i sobota wielkanocna bez święcenia pokarmów to niewyobrażalny fakt, który niestety dziś ma miejsce.
Odkąd wyszłam za mąż praktycznie każde święta spędzałam w rozjazdach odwiedzając rodzinę z obu stron. Nie ukrywam, że takie świętowanie było dla mnie męczące, gdyż w gościach nie zawsze można zachowywać się swobodnie (np.  pójść na drzemkę) i błogo leniuchować. Poza tym ze względu na bezglutenowego syna mimo statusu gościa piekłam i przygotowywałam świąteczne potrawy. Ludzie którzy mnie znają wiedzą, że za kuchnią nie przepadam. Natomiast ci którzy znają mnie jeszcze bardziej wiedzą, że jestem z natury perfekcjonistką. Więc z reguły robię wszystko wg. zasady nie "chcem, ale muszem", bo "co ludzie powiedzą".  (Pracuję nad sobą by już tak nie robić między innymi podczas sesji psychoterapii). No i nie ukrywajmy temperatura w czasie  rodzinnych biesiad bywa tak różna  jak podczas polskiej wiosny.
Tak więc już od dawna marzyłam o świętach bez wyjazdów i "napinki", spędzonych  leniwie tylko  we czwórkę.  No i proszę, w tym roku mogę do siebie powiedzieć "chciałaś głupia babo, to masz".  Oczywiście nie o takich świętach dla siebie i bliskich marzyłam. Nie pragnęłam izolacji, uczucia strachu podsycanego ciągle aktualizowaną statystyką ofiar wirusa.  Poza tym mimo, że nie jestem gorliwą katoliczką to w święta odczuwam potrzebę pójścia do kościoła i przyjęcia sakramentów. Co prawda są transmisje nabożeństw on -line, ale to tak jak oglądać koncert - można słuchać, można śpiewać, lecz atmosfery nie poczujesz.
Patrząc za okno najbardziej żal mi dzieci, gdyż od prawie miesiąca siedzą zamknięci w domu. Są pozbawieni możliwości biegania i zabawy na świeżym powietrzu. Mają nikły kontakt z rówieśnikami i coraz bardziej tęsknią za "normalną" szkołą.
Ale jest, jak jest i na izolację z powodu ataku niewidzialnego gołym okiem wroga nie mamy wpływu.
Więc postanawiam zająć się tym na co mam wpływ i tak jak obiecałam w poprzednim wpisie podzielę się z Wami moimi sposobami na fajne spędzanie czasu i czerpanie radości z życia w tym trudnym okresie.
  • Ograniczam słuchanie i czytanie wiadomości na temat pandemii.

     

    Myślę, że zminimalizowanie informacji dotyczących COVI - 19, jest konieczne, by porostu nie oszaleć. Niepokojące informacje z kraju i ze świata, dobiegają do nas z różnych źródeł przynajmniej kilkanaście razy na dobę. Taki stan rzeczy może wywoływać permanentny niepokój i lęk co może prowadzić bezsenności, problemów zdrowotnych (nasze ciało w różny sposób reaguje na stres), a nawet depresji i myśli samobójczych. Dlatego wiedząc, że z natury jestem wrażliwcem, który szybko reaguje na zewnętrze bodźce postanowiłam ograniczyć ich dopływ. Nie słucham radia, nie oglądam TV i ograniczyłam czytanie wpisów internetowych. Najważniejsze informację i tak do mnie docierają ( mąż coś powie, mama zadzwoni, czy "ALERT" do mnie napisze smsa).
  • Staram się dużo robić, mało myśleć.

Może "mało myśleć" nie brzmi to dobrze, ale w obecnej sytuacji zastąpienie myślenia działaniem jest receptą na to by nie zwariować. Mam wypełniony dzień od rana do wieczora, robię dużo więcej niż wtedy, gdy było "normalnie". Czas między innymi wypełnia mi spacer z psem, joga, nauka szybkiego czytania czy bezwzrokowego pisania. Poza tym zwykłe codzienne obowiązki: pranie, sprzątanie, gotowanie i nadzorowanie szkolnych obowiązków. Pomimo, że nikt nas nie odwiedza i rzadko wychodzimy pilnuję by dom był czysty, a domownicy schludnie ubrani i uczesani. Dzieci chciałyby chodzić non-stop w piżamach, lecz nie zgadzam się na to, mogą natomiast ubierać to co lubią najbardziej. Tak więc młoda nosi bluzki na ramiączkach, a młodszy gruby  kombinezon-strój "Pikachu".

  • "Karmię się" wszystkim co  pozytywne.

   Robię wszystko co sprawia mi przyjemność i wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Czytam zarówno dla relaksacji jak i dla poszerzenia horyzontów. Słucham audiobooki, równolegle dwa: pierwszy obyczajowy, drugi z gatunku rozwoju osobistego. Korzystam z dobrodziejstwa jakie niosą internet i aplikacje w telefonie. Słucham, czytam, oglądam, a nawet uczestniczę w darmowych webinariach. Poza tym spędzam miło czas z rodziną grając w planszówki, czy robiąc coś kreatywnego (np. wspólnie robimy prace plastyczne - każdy tworzy swoje dzieło). Słucham energetycznej, pozytywnej muzyki (ostatnio odkryłam rege) i tańczę. Bardzo lubię słuchać pozytywnych afirmacji i relaksacji.
Staram się też dostrzegać pozytywy sytuacji. Cenie sobie zaradność finansową męża, 63 metry z balkonem i to, że pies nie korzysta z kuwety.
W mojej top liście "umilaczy" czasu znajdują się:
1. "Przyjaciele"- kultowy serial komediowy z przed 25 lat (znajdziesz w necie i TV)
2. "Uwaga! Naukowy bełkot" - kanał na YouTube (https://www.youtube.com/channel/UC_7PqixGIdE-jjoHKMPYpGA)
3. "Polimaty 2" - kanał na YouTube  (https://www.youtube.com/user/Polimaty/about)
4. Joga na You Tube   Małgorzata Mostowska  
5, Żyj pozytywnie ze Skalską  (https://www.youtube.com/channel/UCWSrcKORr6Wly2RTHAZt_dQ)
6."Depresjologia" i "Optymizm mimo wszystko"- Agata Komorowska ( książki także w wersji audio)
7. "Dwóch papieży", "Historia małżeńska"  - filmy (Netflix)
8.   "Cankazone", "Dominium", "Wsiąść do pociągu" (moje ulubione planszówki)
9. Skype, (aplikacja do telekonferencji przy piwku z koleżankami ;-))
10.  Kurnik (strona z grami on-line)https://www.kurnik.pl/)


 Dziś kończąc mój post chcę Wam życzyć wszystkiego najlepszego w te Święta. Zdrowia, zdrowia
i jeszcze raz zdrowia.  Trzymajcie się ciepło .
Niech MOC BĘDZIE Z NAMI!!!

M - jak miłość i małżeństwo

  Siódmy październik jest w moim kalendarzu szczególnym dniem, ponieważ tego dnia w 2006 roku brałam ślub. Nie jestem szczególnie przesądn...