Siódmy
październik jest w moim kalendarzu szczególnym dniem, ponieważ tego dnia w 2006
roku brałam ślub. Nie jestem szczególnie przesądna, a ta data wynikała z
prozaicznego powodu jakim był wolny termin sali weselnej. Jak łatwo obliczyć w
tym roku świętowaliśmy 15, czyli kryształową rocznicę ślubu. Postanowiłam dziś o
tym napisać, ponieważ uważam moje małżeństwo za ogromny sukces życiowy.
Przeznaczenie, feromony, czy to „coś”?
Kocham
męża bardziej niż w dniu ślubu i uważam, że ślub z nim to był mój najlepszy wybór
życiowy. Tak, tak i jeszcze raz tak dziś będę się chwalić miłością i radością bycia
z ukochaną osobą.
Podobno naturalnie
wydzielane przez nas zapachy zwane feromonami decydują o tym, czy ktoś nas
pociąga, czy też pomimo samych zalet odpycha. Z czystej ciekawości chciałabym
wiedzieć, czy to właśnie one sprawiły, że zwróciliśmy na siebie uwagę. Zastanawiam
się nad, tym ponieważ te kilkanaście lat temu mój mąż zarówno wyglądem, jak i
charakterem nie przypominał mojego wyobrażenia „tego jedynego”. Myślę też, że
gdyby wówczas ktoś opisał mu moją osobę to on także nie byłby mną zainteresowany.
Jednak mimo to „coś” nas do siebie przyciągnęło i sprawiło, że zaczęliśmy ze
sobą tańczyć i rozmawiać. Poznaliśmy się na imprezie sylwestrowej i
romantycznie o północy pierwszy raz się pocałowaliśmy. ;-)
Przepis na....
W
dzisiejszej epoce poradników wszelkiej maści znajdzie się wiele książek
dotyczących sposobów na udany związek. Ekspertów w tej dziedzinie także jest cała
masa, począwszy od terapeutów, mediatorów po seksuologów i osób z katolickiej
poradni życia rodzinnego. Mimo to w ostatnim czasie coraz mniej par decyduje
się na ślub, a coraz więcej na rozwód. Ma to zapewne związek z tym że w
ostatnich latach odchodzi się od uznawania związków nieformalnych za
niemoralne, a rozwodu jako powodu do wstydu. Moim zdaniem taki stan rzeczy ma
dwie strony medalu.
Z jednej strony dzięki temu osoby będące w toksycznych związkach łatwiej mogą się uwolnić od życia z oprawcą. Z drugiej
natomiast często, zamiast starać się odbudować relacje i naprawić psujący
związek rezygnujemy z niego z przekonaniem, że to nie ta miłość.
Nie jestem
ani z wykształcenia, ani z doświadczenia zawodowego ekspertem od relacji damsko
– męskich. Pewno z racji tego, że mój związek jest jedynym, jaki miałam można stwierdzić, że nie mam też doświadczenia. Ja
jednak twierdzę, że jesteśmy świetnymi fachowcami od związku, a
konkretnie od naszego związku.
Myślę, że naszym małżeńskim sukcesem jest to, że oboje postępujemy zgodnie z trzema
pierwszymi słowami znanej wyliczanki: KOCHA, LUBI, SZANUJE.
Przyjaźń, kochanie i pożądanie
Kocham mojego męża bardziej niż w dniu ślubu. Te kilkanaście lat, kiedy
jesteśmy razem, pokazało, że różnimy się od siebie bardzo pod wieloma względami. Jednocześnie kierujemy się w życiu tymi samymi wartościami. My nie tylko się
szanujemy i pożądamy, ale także po prostu lubimy. Najzwyczajniej w świecie
czujemy się dobrze we własnym towarzystwie. Czujemy się fajnie, robiąc coś razem, rozmawiając czy po
prostu milcząc. Jednocześnie uważam, że by mieć udany związek nie trzeba wszystkiego robić razem,
lecz ważne jest by spędzać ze sobą fajnie czas. Naszym codziennym rytuałem jest
to, że po obiedzie kładziemy się do łóżka i rozmawiamy przytulając się. Nasza
rozmowa nie jest tylko wymianą informacji, ale
dotyczy tego co czujemy lub naszych poglądów na dane wydarzenia.
Nie będę się
rozpisywać na temat życia seksualnego, bo to nasza intymna sprawa. Wspomnę
tylko, że jest bardzo udane i myślę, że za ten sukces odpowiada rozmowa, wzajemna
otwartość akceptacja i zrozumienie.
Udane
małżeństwo to też wspólne angażowanie się w wychowanie dzieci i obowiązki
domowe. Nie ukrywam, że jest to „pięta achillesowa” naszego małżeństwa. Zarówno
na sprawy tego, co w domu trzeba zrobić, jak i na niektóre tematy dotyczące dzieci
i szkoły miewamy odmienne poglądy. Staramy się jednak jakoś wypracować wspólny kompromis.
Bywa to czasem trudne i staje się przyczyną naszych kłótni, lecz w większości
przypadków osiągamy porozumienie.
Łatwo zniszczyć, trudniej naprawić
Z małżeństwem
i miłością jest tak jak z cennymi rzeczami: łatwo je zniszczyć, lecz trudno
naprawić. Dlatego musimy postępować tak. by nie dopuścić do rozpadu związku.
Pamiętajmy o tym, że wykrzyczanych słów i zadanych ran, żadne przepraszam nie
usunie. Pokłócić się można o wszystko, a następnie od słowa do słowa zrobić
burzę w szklance wody. Łatwo jest nakręcić się w złości i każdego dnia
podsycać swój gniew. Prosto jest sprawić, że miłość do danej osoby zmieni się w nienawiść.
Gdy minie etap zauroczenia nietrudno stać się obojętnym wobec partnera, dostrzegać
jego wady i wkurzać się o byle co.
Kiedy pielęgnujemy niechęć do osoby, z którą
jesteśmy, często w odwecie doświadczamy takiego samego zachowania wobec nas. W konsekwencji można mieć ochotę na kogoś innego, ładniejszego, milszego lepiej nas traktującego.
Potem to już tylko równia pochyła prowadząca do rozejścia się. Każde rozstanie, a zwłaszcza rozpad związków, które mają dzieci, jest bolesne. Równie trudne jest trwanie w związku, w którym miłość zastąpiła obojętność lub co gorsze, nienawiść. Dzielenie
życia i wspólnego domu z wrogiem jest traumatyczne dla obu stron, ale też dla dzieci, które niejednokrotnie są wykorzystywane w walce małżonków.
Dlatego
najważniejsze jest nie dopuścić by miłość zastąpiła obojętność, a obojętność
zmieniła się w nienawiść. Według nas najlepszą metodą na udany związek jest
rozmowa, która pozwala na wzajemne zrozumienie i wypracowanie kompromisów.
Ponadto ważne jest, by pielęgnować nasze uczucia każdego dnia drobnostkami
takimi jak przytulas na dobranoc i buziak na dzień dobry. Istotne jest by od czasu do czasu celebrować swoją miłość i zabiegać o siebie tak jak na
początku znajomości.
Życzę sobie i Wam dużo miłości i płynącej z niej radości.
NIECH MOC BĘDZIE Z NAMI !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz